Strzebielinek – Gniewino Grudzień 2014

W gościnnym Gniewinie

Od czterech lat w rocznicę stanu wojennego, internowani w Strzebielinku działacze „Solidarności” spotykają się w kościele pw. św. Józefa Robotnika w Gniewinie. W niedzielę, 14 grudnia, o godz.11.30, sprawowana była msza św. w intencji Ojczyzny, przy ustawionym przy ołtarzu Krzyżu Strzebielińskim, który w stanie wojennym wykonali internowani w Strzebielinku. Homilię wygłosił ks. infułat Stanisław Grunt, który koncelebrował mszę świętą w asyście proboszcza parafii w Gniewinie ks. dziekana Mariana Miotka i ks. Roberta Mayera. Ks. Infułat w homilii nawiązał do czytania z pisma świętego, do postaci proroka Izajasza, żyjącego w VI wieku przed Chrystusem, który głosił bezkompromisowo naukę 10 przykazań i był sumieniem swojego narodu. Za słowa prawdy zginął, przepiłowany drewnianą piłą. W kolejnym czytaniu widzimy św. Jana Chrzciciela głoszącego ewangelię pokuty i nawrócenia. Był również bezkompromisowym głosicielem Bożej prawdy, czym naraził się Herodowi, który kazał go ściąć. Są to wielkie postaci, które przypominają nam, że trzeba być sobą, być sumieniem dla siebie i tych, do których zostaliśmy posłani.. Każdy czas, każdy wiek wymaga takich postaw, cechuje je to, że kto głosi pełną prawdę, musi mieć czyste serce i czyste ręce. Trzeba kochać prawdę, bo tylko prawda wyzwala człowieka i najboleśniejsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Człowiek o wielkim autorytecie moralnym musi być osobą, która ma odwagę i męstwo, to cechuje człowieka bezkompromisowego, który nie paktuje ze złem. Nawet największe zło można zwalczyć dobrocią, prawdą i miłością. Mamy przykład ludzi, którzy wczasach komunizmu sprzeciwiali się złu, szli do więzienia, cierpieli oni sami i ich rodziny. Ci, co byli internowani, mogą być zaliczeni do ludzi bezkompromisowych, kontynuował ks. infułat. Nie wsadzano do więzień kolaborantów, którzy współpracowali za mniejsze lub większe judaszowe pieniądze. Dziś ta msza święta gromadzi byłych internowani, którzy przyjeżdżają tutaj by się spotykać, podzielić się opłatkiem, znakiem eucharystii, który w naszej polskiej tradycji buduje wspólnotę. Trzeba się spotykać, trzeba o tym pisać, trzeba o tym mówić. Ksiądz infułat przypomniał swoje zaangażowanie w opiekę duszpasterską nad kobietami internowanymi w Fordonie koło Bydgoszczy. Poniósł tego konsekwencje. Kiedy, w następnym roku zwrócił się o paszport, ponieważ chciał jechać do Ziemi Świętej, usłyszał, że nie otrzyma, ponieważ odprawiał msze święte dla internowanych kobiet, wspierał je duchowo. Powiedział – Mamy przeżycia, które nas łączą, ludzi bezkompromisowych i oddanych Ojczyźnie.

W uroczystym spotkaniu uczestniczyli m.in. Gabriela Lisius, starosta wejherowski, Mariola Kwaśniewska sekretarz gminy Gniewino oraz Zbigniew Walczak wójt gminy Gniewino, który witając gości podczas spotkania opłatkowego, powiedział

– Bardzo się cieszę, że możemy państwa u nas podejmować. To jest jedno z ważniejszych spotkań przedświątecznych z ludźmi, którzy są jednymi z pierwszych, wśród pierwszych, którzy w czasie stanu wojennego umieli powiedzieć nie i z powodu różnych sytuacji znaleźli się w obozie internowania w Strzebielinku. Od tej chwili minęło ponad 30 lat, jesteśmy tutaj i wiele nas rzeczy łączy, a przede wszystkim łączy nas wolna Polska. Cieszę się bardzo, że chcecie do nas przyjeżdżać, że Gniewino w tych ważnych obchodach ma swoje miejsce. Na koniec wójt Walczak złożył życzenia wszelkiej pomyślności dla gości i ich rodzin w imieniu własnym i społeczności gniewińskiej. Dodał, ze będzie szczęśliwy gościć każdego roku byłych internowanych w gminie Gniewino.

Gabriela Lisius, starosta wejherowski, podkreśliła, że to wielki zaszczyt przebywać w takim zacnym gronie.- Jest to dla mnie, podkreśliła, niesamowite wyróżnienie, bo znajduję się wśród osób, które swoja odwagą pokazały, że możemy zmienić Polskę, że doprowadziły do transformacji ustrojowej. Dzięki takim ludziom w dalszym etapie powstał samorząd. Nie byłoby nas tutaj dzisiaj, gdyby nie było wcześniej was i za to bardzo dziękuję, życzę spokojnych rodzinnych świąt, bo w tamtym czasie rodzinne nie mogły być.

O wigilii w obozie internowania opowiadał Tomasz Cofta. – Może to zabrzmi troszeczkę dziwnie, bo też część rzeczy zapomniałem, ale te cztery i pół miesiąca spędzone w Strzebielinku wspominam mile. Każdy z nas był w coś zaangażowany i w pewnym momencie to się skończyło, więc chcieliśmy dalej coś robić. Wraz z kilkoma kolegami w celi nr. 12 zajmowałem się produkcją znaczków. Pierwszym był znaczek wigilijny, z kratą i choinką, następnie na sylwestra był z uchylonymi drzwiami celi, potem były znaczki z żaglowcami, w setny dzień internowania, który wypadał w pierwszy dzień wiosny był motylek w kratkę, następnie Wielkanoc z barankiem i wreszcie trójkolorowy znaczek na rocznicę Konstytucji 3 maja. Niezwykłym przeżyciem była wigilia i przygotowania do niej. Służba więzienna zapewniła nam rybę w tym dniu, był dorsz. Pamiętam choinkę, drzewko dostarczyła służba więzienna, był to gest życzliwości z ich strony, bo mogli tego nie robić. Wielu z nas przygotowało różne ozdoby, ja zrobiłem orła, który wisiał na samym szczycie, a Andrzej Gwiazda wykonał z tektury kajdanki z łańcuchem, okleił je folią z margaryny. Jerzy Rosiak, który był pracownikiem Urzędu Morskiego, był internowany w mundurze, ze złotymi galonami na rękawach, jak to mają oficerowie w marynarce. W wigilię odpruł taki złoty galon z rękawa, z czego miał pęk złotych nitek, które powiesił na choince. Dzięki temu ta nasza choinka była wyjątkowo bogata.

Na koniec spotkania opłatkowego Andrzej Drzycimski podziękował księżom za przygotowanie i odprawienie mszy świętej, księdzu Marianowi Miotkowi za inicjatywę spotkania opłatkowego, zaś gospodarzom za gościnę i gorące przyjęcie.

Antoni Filipkowski