Ks. Jan Wszołek, ówczesny proboszcz parafii pod wezwaniem św. Józefa Robotnika w Gniewinie

Miałem zwyczaj słuchania wiadomości radiowych o 6.00 rano, więc pamiętam doskonale, jak generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Powtórzyłem tę smutną informację w ogłoszeniach parafialnych i wszyscy płakaliśmy. Wtedy już od dłuższego czasu odprawiałem mszę świętą dla skazanych w Strzebielinku, więc i w niedzielę 13 grudnia – jak zwykle – pojechałem tam przed godziną 16.00, jednak dowiedziałem się, że więźniowie są wywożeni do Wejherowa, a przywożeni są ludzie „Solidarności”. Mszy świętej już nie było.
Pojawiło się pytanie – kto będzie odprawiał mszę św. w Strzebielinku? Władze obozu zdecydowały, że w najbliższej przyszłości będzie za to odpowiedzialny ksiądz z Gdańska. Wiem, że robił to w każdą niedzielę.
Do Strzebielinka zawsze jeździłem z ogromną radością, czułem się tam potrzebny jako ksiądz. Nie mogłem pominąć ośrodka, gdy święciłem pokarm w Wielką Sobotę, a w Boże Ciało pożyczyłem im monstrancję (pamiętam, że działo się to w wielkim pośpiechu), gdyż odbyła się tam procesja do czterech ołtarzy. Osadzeni byli bardzo wdzięczni za wszystko.


Darłówek, 6 maja 2014 roku

Opr. Daria Radecka-Marzec